Ruszyłam w stronę parkingu, byłam już 5 metrów od Messiego i nagle usłyszałam głośne 'Ty też!' z jego strony. Westchnęłam, bo to w ogóle nie powinno się zdarzyć.
W samochodzie czekał na mnie Alexis. Weszłam do środka i zamknęłam oczy myśląc o tym, co zrobiłam.
- I co? - zapytał kładąc rękę na moim kolanie.
- Ten pachoł nie widzi problemu! Czy on myśli, że jest idealny? Że wszystko co robi, robi dobrze?! Jedyne co umie, to grać w nogę. Poza tym, jest życiową of...
- Nie kończ. Nie zamknęłaś drzwi, słonko... - przerwał mi.
Gwałtownie rozejrzałam się. Leo szedł tuż obok samochodu. Patrzył się na mnie dość normalnie. Nie tak jak kiedyś i nie tak, jak powinien patrzeć po naszej konwersacji. Nagle jednak uśmiechnął się ironicznie i pomachał mi. Podszedł do naszego samochodu. Serce miało ochotę wyskoczyć mi z klatki piersiowej. Bałam się, co dowali tym razem. Mimo wszystko, zachowam spokój.
- Chciałaś powiedzieć, że jestem życiową ofiarą? - miał dosyć smutny wyraz twarzy, ale mimo to, chciał zwyczajnie zrobić mi na złość.
- Odsuń się.
Nie odsunął się. Popatrzyłam na Alexisa z nadzieją, że interweniuje, jednak on leżał na kierownicy i obserwował sytuacje. Nie wyrażał chęci ingerowania w naszą rozmowę. Odpuściłam.
- Długo będziesz tak mi robił na złość? - zapytałam, lekko zdenerwowana.
- Tak.
Uderzyłam go pięścią w brzuch. Ani drgnął.
To by było na tyle z mojej spokojności.
- Odejdź Leo, śpieszymy się. - wreszcie odezwał się Chilijczyk. Miałam ochotę udusić ich obydwóch!
- Okej. Do zobaczenia na meczu. - powiedział i odszedł.
- Jak małe dziecko - powiedziałam tak, żeby Argentyńczyk to usłyszał.
- Daj mu już spokój. Jest dosyć specyficzny, nie musisz mu jeszcze dogryzać. - powiedziała Barcelońska '9'.
- Słucham?! Ja mu dogryzam? Na prawdę nie widzisz, jak on mnie traktuje?
- Skończmy temat.
Jechaliśmy w ciszy, tak do mojego mieszkania. Alexis wysadził mnie pod kamienicą.
- Mecz za 5 godzin, nie zapomnij. - puścił mi oczko.
I odjechał. Weszłam do mieszkania. Rzuciłam torbę na fotel i położyłam się na kanapę. Zasnęłam.
Obudziłam się 1,5h przed meczem. Przebrałam się w koszulkę z numerem 18, Jordi Alba. Dostałam ją od niego po meczu z Espanyolem w zeszłym sezonie. Na nogach miałam wciąż te same spodnie. Gdy chciałam założyć buty, przypomniałam sobie, że po meczu piłkarze wyprawiają moje urodziny, więc wypadałoby jakoś wyglądać. Zmieniłam trykot Barcelony na koronkową, kremową obcisłą sukienkę na ramiączkach. Nie jest to zbyt wygodny strój na mecz, jednak trzeba się poświęcić. Na stopy wsunęłam białe conversy, które po meczu zamierzałam zmienić na miętowe szpilki, które już spakowałam do torby. Zadzwoniłam po taksówkę, a w oczekiwaniu na nią poprawiłam makijaż i włosy. Byłam gotowa na mecz. Po drodze zabrałam szalik FC Barcelony, zamknęłam mieszkanie i ruszyłam do taxi.
- Na Camp Nou. - powiedziałam do kierowcy.
- Ależ pani zazdroszczę! - uśmiechnął się i odpalił samochód.
Po 15 minutach wchodziłam już na trybuny. Pokazałam tylko mój dowód kasjerom i mogłam wejść na miejsca VIP. Antonelli tym razem nie było. Nic dziwnego. Zajęłam miejsce obok Shakiry. Najlepiej się z nią ogląda mecze. Zna się na piłce i zamiast gadać o pierdołach skupia się na meczu. Krzyczymy najgłośniej, gdy Duma Katalonii zdobywa gola.
Mecz się rozpoczął. Barcelona zdecydowanie dominowała w meczu, Real Madryt rzadko kiedy nam zagrażał. W 39 minucie padł pierwszy gol. Po dośrodkowaniu Xaviego z rzutu rożnego, Neymar idealnie uderzył głową w piłkę i już po sekundach wpadła ona do siatki.
Przerwa.
- Mogliby zacząć strzelać, skoro mają taką przewagę... - skomentowała.
- Przydałaby się jakaś duża przewaga. - potwierdziłam - Trzeba pokazać Realowi kto jest najlepszy!
- Taak. - uśmiechnęła się
Chwila ciszy.
- JEJKU! Julia, zapomniałam złożyć ci życzeń, ale oczywiście pamiętałam o twoich urodzinach!
Ech, sama o nich zapomniałam.
- Haha, po meczu wielka impreza z tej okazji. Będziesz? - zapytałam.
- Oczywiście. - przytuliła mnie i złożyła mi długie życzenia. Podziękowałam jej.
Piłkarze wyszli na murawę. Alexis puścił oczko najpierw swojej dziewczynie, a potem mi. Wiedziałam, że sobie grabi i on, i ja. Laia od razu odwróciła się i zmierzyła mnie wzrokiem. Była o niego cholernie zazdrosna, bardzo mnie przez to nie lubiła.
Sędzia rozpoczął drugą połowę. W grze nie zmieniło się wiele, Barcelona wciąż miała więcej sytuacji. Pierwszy raz wykorzystała jedną z nich w 52 minucie. Leo Messi strzelił gola przechodząc 4 zawodników Królewskich. Mimo całej tej nienawiści, zaczęłam skakać z radości. Leo to widział. Kolejna sytuacja nadarzyła się Fabregasowi, który strzelił gola po kontrze, którą wyprowadzał Iniesta.
3:0 - takim wynikiem skończyło się El Clasico. Mecz wręcz idealny, mało błędów, wiele sytuacji i wystarczająco dużo wykorzystanych.
Ucieszona tym wynikiem, wyciągnęłam z torby miętowe szpilki i włożyłam je zamiast trampek. Shakira czekała na mnie przy wyjściu. Razem poszłyśmy do tunelu i czekaliśmy, aż piłkarze wezmą prysznic i się poprzebierają. Jako pierwszy wyszedł Messi. Popatrzył na mnie tak, że serce zaczęło mi bić mocniej. Dlaczego?
- Gdzie jest ta cała impreza? - zapytał.
- U Carlesa. - odpowiedziała z uśmiechem Shakira, ja milczałam - Będziesz?
- Tak. - opowiedział patrząc na mnie. Odwróciłam się.
- Do zobaczenia u Puyiego! - krzyknęła Shaki.
Znów zwróciłam się w stronę partnerki Pique.
- Co jest? Nie lubicie się? - zapytała dociekliwie.
- Ech, długa historia.
Na całe szczęście z szatni zaczęli wychodzić futboliści.
Dani krzyczał "BARCA! BARCA! BAAARCA!" złapał mnie za ramiona, a ja jego i razem skakaliśmy ciesząc się z wygranej. Neymar również był bardzo podekscytowany swoim pierwszym meczem z Madrytem i nawet nie starał się tego ukryć. Wszyscy byli w genialnych humorach.
- Gotowa na podwójne świętowanie? - zapytał mnie uśmiechnięty Andres Iniesta.
- Zawsze! - uśmiechnęłam się i ruszyliśmy wszyscy na parking.
Zapakowałam się do samochodu z Shaki i Gerardem. Usiadłam z tyłu. Gerard po drodze śpiewał mi "sto lat", to było naprawdę miłe.
Dojechaliśmy na przedmieścia Barcelony, wysiedliśmy z samochodu i ruszyliśmy do posiadłości obrońcy Blaugrany. Była potężna.
Do środka wchodzili w tym samym czasie Marc Bartra z Jonathanem. Szykowała się ogromna impreza. Samochodów wciąż przybywało. Niby miała być tylko nasza Barcelońska rodzina, ale jakby nie patrzeć - wcale nie jest nas tak mało.
Począwszy od prawie wszystkich piłkarzy, przez WAGs, nawet po rodziny barcelonistów. Tym razem nawet Leo raczył nas zaszczycić swoją obecnością, jestem ciekawa jak to się dla niego skończy. Ile wypije i czy w ogóle.
Na początku dostałam masę prezentów, nie było czasu na ich otwieranie, dlatego za zgodą właściciela domu, odłożyłam je wszystkie do jednej z sypialni.
Godziny mijały na tańcu z każdym po kolei. Co chwilę z kimś rozmawiałam. Przyjęcie trwało już ponad 3 godziny, więc znaczna część gości była już nieźle upojona alkoholem. Ja, jako abstynentka nie tknęłam żadnego rodzaju procentów. Wróciłam do salonu, gdzie kipiało zabawą. Tam wszyscy tańczyli. Chwilę tańczyłam z kompletnie pijanym Alexisem, jego dziewczyna nie byłaby zadowolona, ale chyba już jej tutaj nie było. Nagle muzyka ucichła i słychać było głos Carlesa, największego imprezowicza.
- LUDU! Przenosimy imprezę nad basen!
Jego dziewczyna stała koło niego i widocznie nie była zachwycona tym pomysłem, bo uderzyła ręką w czoło.
Nie do opisania było co działo się na zewnątrz. Fabs, Puyi i Geri tańczyli przy samym basenie do momentu w którym nie podszedł Montoya i nie popchnął każdego po kolei. Nic straconego, trio świetnie bawiło się w basenie. W końcu Gerard poszedł po rozum do głowy i ledwo, ledwo - ale wyszedł. Podszedł do mnie - wziął mnie na ręce i wrzucił mnie do basenu. Zdążyłam jedynie zrzucić buty. Bałam się, że sukienka będzie prześwitywać. Trudno, nikt nie będzie pamiętał.
Zaczęłam się chlapać wodą z resztą, po chwili wskakiwali inni piłkarze, tacy jak Alex Song, Busquets, Adriano, Jordi Alba i kilku innych. Postanowiłam wyjść. Byłam cała mokra i było mi zimno. Na przeciwko mnie stał Lionel. ZNOWU. Znowu patrzył na mnie tak, że nie wiedziałam o co mu chodzi. Doprowadzało mnie to do szału. Przeszłam obok niego, jednak ten objął mnie ręką w biodrze i przeciągnął przed siebie.
- Musimy porozmawiać. - powiedział.
- Nie chcę z tobą rozmawiać. - przewróciłam oczami.
- Nalegam.
- O czym?
- Chcę wiedzieć, dlaczego mnie tak nie lubisz. Proszę, chodź do kuchni.
- Nie udawaj, że cię to obchodzi. - uśmiechnęłam się ironicznie i ruszyłam do środka.
- Wyobraź sobie, że oprócz tego świetnego piłkarza jestem człowiekiem. Mam uczucia i boli mnie, gdy ktoś nazywa mnie życiową ofiarą. - ruszył za mną.
- Och, wyobraź sobie, że oprócz tej osoby, którą we mnie widzisz - ja też jestem człowiekiem. Więc zanim mnie ocenisz i będziesz na mnie krzywo patrzeć, może najpierw raczysz ze mną porozmawiać i mnie poznać? - zdenerwowałam się. Jego towarzystwo tak na mnie działa.
- NIC ci nie zrobiłem, a to ty nie chcesz mnie znać. Nie mam zielonego pojęcia o co ci chodzi, czym sobie zasłużyłem. Chciałbym sobie dać z tym spokój, ale zbytnio mnie intrygujesz.
Um, intryguje go...
- Tfu, chciałem powiedzieć, że intryguje mnie to. - poprawił się.
- Skończmy to, okej? Postaraj się dać sobie spokój i wszyscy będą szczęśliwy. Sam to zacząłeś, więc teraz cierp. Mnie też bardzo intrygowało dlaczego mój idol nie chce ze mną rozmawiać, ale teraz już wiem. Jest po prostu wrednym samcem alfa.
- Wciąż robisz to samo.
- Wiem. - uśmiechnęłam się.
Nie wiem dlaczego, ale on odwzajemnił uśmiech. Poczułam zmęczenie, ruszyłam w stronę domu po moją komórkę, by zamówić taksówkę.
- Gdzie idziesz? - zapytał Messi.
- Do domu.
Po co ja mu odpowiadam?
- Odwiozę cię. Mam po drodze.
- Skąd wiesz gdzie mieszkam? - zmarszczyłam czoło.
- Nie wiem. Pojadę tak, żeby było po drodze. Gdzie mieszkasz? - zapytał.
Rozśmieszył mnie, uśmiechnęłam się szeroko. Może nie warto w to brnąć i nie potrzebnie stwarzać między sobą niemiłą atmosferę? Może rzeczywiście powinnam dać mu szansę naprawy tej bzdety, którą zrobił?
- Avinguda del Carritel. Wezmę tylko prezenty z domu, okej? Jakim samochodem przyjechałeś?
- Białe Maserati. Wiesz jak wygląda? - zapytał niepewnie.
- Oczywiście.
Znam się na samochodach. Wątpił we mnie.
Poszłam do środka po prezenty, ledwo wszystkie zabrałam. Było mi dość ciężko. Wyszłam przed dom. Z samochodu wyszedł Messi i pomógł mi spakować upominki.
Juz to widze ABSTYNENTKA!!! Hahahahaha kc :* rozdzial genialny ;))) i dobrze sie dzieje tylko nie mieszaj z Alexisem xdd czekam :3
OdpowiedzUsuńmmmmmmmmmmmmmmmm, świetny rozdział. :3
OdpowiedzUsuńnareszcie kolejny rozdział! <3 czekam na kolejne.
OdpowiedzUsuńMMMMM FAJNOOO XDD *O*
OdpowiedzUsuńFajny :3 Będę czytać, informuj mnie ;)
OdpowiedzUsuńCzemu nic nie piła ;_; I Leo też, lol. Pszypadeg? XD
OdpowiedzUsuńRozdział... Mhm :3
Czekam na kolejny <3
Podoba mi się "konflikt" Leo - Julia ;DD
OdpowiedzUsuńŚwietne, czekam na następny ! <3
Werandaa ;*
Od kiedy Leo nie piję na imprezach :D
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział <3
Genialne :D
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że konflikt Leo - Julia został zażegnany ostatecznie :D
Czekam na następny <3
Bardzo fajny rozdział *.*
OdpowiedzUsuńOd nienawiści do miłości jest tylko jeden krok ;) <33
Czekam na nowy <3
Ooo <3 genialny *_* Czekam na następny ;*
OdpowiedzUsuńOooOOooooo :D Hahahha :D
OdpowiedzUsuńJak dla mnie, Julia jest Antonellą xd ciężko jest mi sobie wyobrazić Leo z kimś innym :D ale mimo to, genialny rozdział ! :D Przez cały czas, czytając go, na mojej buzi malował się uśmiech ^^ Uwielbiam Twoje blogi :3
Moim zdaniem może też być Alexis - Julia mimo że są przyjaciółmi a on ma dziewczynę :D
OdpowiedzUsuńczekam na kolejne! na pewno będę tu wpadać!