piątek, 17 stycznia 2014

Rozdział VII: El cielo está cansado ya de ver la lluvia caer


PODKŁAD MUZYCZNY




Pomimo tego, że każdego poranka budziłam się w znienawidzonym miejscu, czułam się dobrze. Nawet pomijając fakt, że czuję się źle fizycznie i mam w sobie coraz mniej siły. Efektów ubocznych chemioterapii jest wiele, jednak to co z tego wyjdzie, może okazać się cudem. Ponieważ wierzę, że coś z tego wyjdzie... że nie umrę. Tylko dlatego, że są jeszcze tacy, którzy we mnie wierzą, a także jeden taki, który chce tego jeszcze bardziej niż ja. Chcąc nie chcąc, musiałam zmienić swoje nastawienie, bo to udowodniło mi, że mam dla kogo walczyć.
- Gotowa? - zapytał Leo wchodząc na salę z okrągłym pudełkiem w rękach - Wszystko załatwione. Wystarczy, że podpiszesz jakiś tam papierek.
Chciałam powiedzieć, że jestem gotowa, ale nie miałam chęci, by kłamać. Jestem spakowana i chętna, by spędzić ten weekend razem z Lionelem, jednak cząstka mnie nie jest przygotowana by pierwszy raz od miesiąca pobytu w szpitalu wyjść do świata, w dodatku przy Messim, którego oblegają fotoreporterzy. Od tych czterech tygodni zmienił się nie tylko mój stan fizyczny i psychiczny, ale mój wygląd. Wstydzę się tego, że moja głowa jest łysa. Kiedy mam czapkę, to wciąż widać. Z każdym nakryciem głowy - nie da się tego ukryć, jak i również nie da się nie zauważyć sztuczności, kiedy nakładam perukę.
Z niechęcią wsunęłam na głowę czapkę. Nie chciałam więcej marudzić, jednak wtedy Leo podszedł do mnie i ściągnął ze mnie nakrycie głowy.
- Jesteś piękna - pocałował mnie w czoło - Ale i tak mam coś dla ciebie - uśmiechnął się do mnie, ujmując moją twarz w dłoniach.
Otworzył tajemnicze pudełko i wyciągnął z niego perukę.
- To prawdziwe włosy, zafarbowane na twój kolor. - uśmiechnął się i ułożył je na mojej głowie.
Wstałam, by obejrzeć się w lustrze. Wyglądały naprawdę naturalnie i zupełnie tak jak te, których się pozbyłam.
- Dziękuję. - przytuliłam go, po czym pocałowałam delikatnie.
- Dziękuj Antonelli. Zgodziła się oddać trochę swoich włosów. To znaczy, ponad połowę. - zaśmiał się - Do tego doszła ta resztka twoich, którą ci ścieli. A teraz idziemy. - poklepał mnie po pośladkach, by mnie pośpieszyć na co pogroziłam mu palcem.
Zabrał walizkę i kilka toreb, a ja ubrana w czarne legginsy i zwiewną tunikę w kwiaty, oraz czarne conversy, ruszyłam za nim. Kiedy Lionel stał przy windzie, ja poszłam złożyć szybko jeden podpis i oddać klucze. Podpisałam, że wychodzę na dwudniową przepustkę i biorę całkowitą odpowiedzialność za swoje zdrowie i mnie samą. Nie musiałam tego czytać, żeby o tym wiedzieć. Po dwudziestu minutach jazdy czarnym jeepem należącym do Leo, zatrzymaliśmy się pod willą Lionela.
- Spokojnie, zatrudniłem sprzątaczkę i nie wygląda to tak tragicznie jak ostatnio. - uśmiechnął się Leo, otwierając mi drzwi od samochodu i pomagając mi wysiąść.
- Mam tylko nadzieję, że nie ma jej teraz w środku. - powiedziałam z uśmiechem, wieszając mu się na szyi.
- Planujesz coś? - zapytał szeptem i oparł swoją głowę o moją, popychając mnie przy tym na samochód.
- Obawiam się, że nie mam na to siły. - uniosłam brwi - Chodźmy już. - pośpieszyłam go i jakoś wyszłam spomiędzy Leo, a samochodu.
Poniekąd sama rozpoczęłam ten drażliwy dla nas temat, ale nie chciałam go dalej ciągnąć.
Leo zaniósł moje walizki na górę, do jego sypialni. Już chwilę później leżeliśmy na kanapie w salonie z ciepłą herbatą.
- Jak emocje przed Gran Derbi? - zapytałam kładąc rękę na jego torsie, zresztą tuż obok mojej głowy.
- Pierwszy raz nie mogę się skoncentrować przed klasykiem. - uśmiechnął się i popieścił moją dłoń.
- Pierwszy i ostatni! - zaśmiałam się - Mogłabym cię tak dekoncentrować, ale nie jeśli Barca ma na tym stracić.
- No proszę jaka przykładna Cule. - uśmiechnął się szeroko - A czekaj, czekaj... Cule? - udawał teatralne zamyślenie - Ty nie jesteś czasem socio?
- Nie.
- Więc będziesz - powiedział, po czym popatrzył na zegarek. - Za godzinę muszę jechać do hotelu i chcę cię tam jakimś sposobem zabrać, tylko będzie ciężko. Tam nie może być nikogo z zewnątrz. Nie możemy się... dekoncentrować. - specjalnie podkreślił ostatnie słowo.
- Dam radę, nie musisz mnie ze sobą zabierać - popatrzyłam mu w oczy.
- Ale co będziesz wtedy robić? Poza tym, nie. Musisz mieć kogoś, kto ci w razie czego pomoże. Tylko ja wiem jak. - uniósł brwi, chcąc się tym pochwalić.
- Załatw kogoś. Shakira? Ktoś, kto ma kontuzje? - wymieniałam.
- Shakira jest w Stanach, Pique ciągle narzeka, że nie ma mu kto gotować. Kontuzje ma tylko Tello, radziłbym nie ryzykować.
- W takim razie powodzenia w przemycaniu mnie. - uśmiechnęłam się - Idę się odświeżyć.
Odszukałam jedną z jakiś siedmiu łazienek w tym domu i wzięłam prysznic z letnią wodą, by pod zbyt wysoką temperaturą nie zasłabnąć. I tak wystarczająco ciężko było mi się utrzymać tyle czasu na nogach. Szybko się wytarłam, jednak moje roztargnienie nie dało o sobie zapomnieć, bo nie wzięłam ze sobą ciuchów na przebranie. Zeszłam na dół owinięta w ręcznik, a także bez peruki, jednak w tym samym czasie, gdy stawałam na schodek w połowie, poczułam na sobie czyjś wzrok. Choć mogłoby się wydawać, że to wzrok mojego współlokatora - to nie był on. To Alexis, który stał obok drzwi wejściowych. Był wyraźnie zdziwiony, gdy mnie zobaczył. Ja również. Szybko zawróciłam na górę. Wciąż bez ciuchów.

Lionel:

Oczywiście miałem pojęcie, jaką krzywdę wyrządził Sanchez Julii, a także wiedziałem, że ona nie będzie miała ochoty na rozmowę z nim, a nawet na patrzenie w jego obrzydłą twarz. Postanowiłem go jednak wpuścić, bo doceniałem, że nie zapomniał o koledze z dawnej drużyny.
- Czy wy...? - zapytał niepewnie Chilijczyk.
- Tak. - odpowiedziałem szybko.
- Wow. - zamknął oczy i wypowiedział powoli to krótkie słowo zdziwienia - Przecież wy się nienawidziliście.
- A wy się kiedyś uwielbialiście.
- I teraz nie jest inaczej. - podsumował.
- Hoho, stary. Wiele się zmieniło. - poklepałem go po plecach i zaprosiłem gestem do kuchni.
- No nie mów, że Julka tego nie zrozumiała. - zakpił, opierając się o lodówkę.
- Właśnie o tym mówię. - uniosłem brwi i ironicznie się uśmiechnąłem.
- Dobrze wie, jaki jest football. Nie mogłem zostać w Barcelonie tylko dla niej.
- Nie pożegnałeś się, zostawiłeś ją w najtrudniejszym momencie jej życia. Właśnie dlatego teraz nienawidzi ciebie, nie mnie. Wykorzystałem to. Tylko w trochę inny sposób, niż ty prawdopodobnie byś to rozegrał. Kocham ją odkąd ją pierwszy raz usłyszałem, a dzięki tobie wreszcie to zrozumiała. Dzięki, stary. - uśmiechnąłem się.
- Wzruszające. - udawał, że ociera łzy.
- Wynoś się, Sanchez. - powiedziała Julia wchodząc do kuchni, przy czym zjadając urwane z kiści winogrona. Miała na sobie czarne legginsy, te same co wcześniej i moją klubową koszulkę.
- Przepraszam. - podszedł do niej.
- Nie jesteś mi potrzebny. - odepchnęła go lekko - Odejdź, robi mi się niedobrze od twoich perfum.
Zaśmiałem się, przez co oczy Polki i Chilijczyka zwróciły się na mnie.
- Julka, zrozum. To była moja życiowa...
- Nie jesteś mi potrzebny. - przerwała mu, powtarzając wolniej to, co powiedziała wcześniej.
- Dobra, myślę, że wystarczy. - zaśmiałem się i niedowierzając machałem głową - Sanchez, idź grzać dupę u kogoś innego. Cristianowi przyda się towarzystwo.
Piłkarz posłusznie opuścił willę, na jego własne szczęście.

Julia:

Gerardo pozwolił Lionelowi, bym razem z nimi była na przedmeczowym krótkim zgrupowaniu, ale miałam być cicho. A Leo tak bardzo wtedy powstrzymywał się by na mnie nie patrzeć, że było to wręcz urocze. Mimo mojej obecności, Messi do szatni wszedł bardzo poważny i skupiony. Zajmowałam właśnie moje miejsce na trybunie VIP, tym razem wśród ludzi, których nie znałam. Było kilka WAGs, ale z tego gatunku, których nie lubię. Nuria, Vanessa i inne żony tych starszych, miały zająć miejsce w loży. Trafiłam idealnie, bo gdy usiadłam, zabrzmiał hymn Barcy. Razem z Cant Del Barca, w górę kibice unieśli kartki, układające mozaikę. To, co zobaczyłam przekroczyło moje najśmielsze oczekiwania. Na boisko weszli piłkarze i pan z dziesiątką na plecach szeroko uśmiechał się w moją stronę i bił brawa Cules. Co chwila spoglądałam i na Messiego i na ogromny napis wśród trybun "FORÇA JULIA", co oznaczało po katalońsku - "bądź silna, Julia". Wychyliłam się patrząc na wschodnią trybunę, na której siedziałam, a tam widniał kolejny napis "PODER DE FANS" - czyli "siła kibiców". Uroniłam łzę wzruszenia i podeszłam do barierki, by to obejrzeć raz jeszcze, zanim kartki znikną. Nie trwało to długo, dlatego przeniosłam swój wzrok na najlepszego piłkarza świata i uśmiechnęłam się do niego przez łzy. Jednak on już nie patrzył  w moją stronę. Był skupiony. Za chwilę poda sobie rękę z każdym graczem Madrytu i będzie czarował na murawie.
                                                                                       
                                                                                  *

W 16. minucie Leo przejął piłkę na 33 metrze i przeszedł z nią obok wszystkich piłkarzy, po czym oddał piękny strzał na bramkę. Niesamowicie szczęśliwy przebiegł obok mojej trybuny i odkrył koszulkę, którą miał pod klubową. A na niej nasze zdjęcie i podpis "t'estimo", również w języku katalońskim. Znaczyło to "kocham cię". Podbiegł do barierek trybuny, jakimś cudem się na nią wdrapał i pocałował mnie. Poczułam się zmotywowana do walki jak nigdy wcześniej.

                                                                                   *

Po zakończonym El Clasico, wynikiem 2:0 dla Barcelony po golu Lionela i Neymara, czekałam na piłkarzy w tunelu, na ławce obok szatni gospodarzy. Korzystając z wolnej chwili, wzięłam tabletki. Wtedy z szatni wyszedł Cristiano Ronaldo. Zmierzył mnie wzrokiem, kiedy ja przyglądałam się jego wypucowanej twarzy. Wyglądał jak lalka.
- Dziewczyna Messiego? - zapytał.
- Wolałabym określenie partnerka, albo cokolwiek innego. - odpowiedziałam oschle.
- Innego? Nowa dupa Messiego może być? - zaśmiał się.
- Nie myliłam się. - westchnęłam i skierowałam wzrok w bok.
- Z czym? - usiadł obok mnie.
- Nie myliłam się co do ciebie. Prostak. - popatrzyłam na niego i uniosłam brwi.
- Najbardziej prostacka osoba w odległości kilometra to nie nikt inny jak ty. - odpowiedział po chwili.
- Nie mam ochoty na rozmowy z zakochanym w sobie piłkarzem. - powiedziałam, po czym wstałam z ławki i postanowiłam wejść do szatni.
Zakryłam oczy, by nic mnie nie zaskoczyło i dopiero gdy barceloniści upewnili mnie, że teren czysty - zdjęłam dłoń z twarzy. Mój kochany Leo, zamiast do mnie wyjść, robił sobie zdjęcia z każdym po kolei. Oczywiście eksponując przy tym podkoszulek z moją fotografią.
- Leeeeeoooo! - zawołałam go.
- Co jest? - oderwał się od przeglądania zdjęć, gdy usłyszał mój głos. 
- Nic, chce już stąd iść. Na zewnątrz stoi taki jeden narcyz, który podnosi mi ciśnienie. - zrobiłam minę zbitego psa. 
- Najpierw zdjęcie! - zaśmiał się i stanął obok mnie. Ustawił kamerkę z przodu, a ja dałam mu buziaka w policzek, co zostało udokumentowane. 
- Przebieraj się, panie mistrzu. - pośpieszyłam go z uśmiechem na twarzy.
Na końcu szatni dostrzegłam Alexisa. Zdaje się, że on nie zauważył mnie, dlatego szybko zajęłam się czymś innym. Jeszcze jego mi brakuje do kompletu zakochanych z wzajemnością futbolistów...
- Zapraszamy kogoś, czy spędzamy wieczór sami? - zapytał się mnie Messi na ucho.
Położyłam rozłożone ręce na jego ramionach.
- Sami. - odpowiedziałam cicho.

       ***

Wow, nie sądziłam, że tak ciężko będzie się pisać tego bloga. I nie sądziłam też, że tak szybko, bo jesteśmy w jego POŁOWIE! :) Tak, jeszcze siedem rozdziałów do końca. 
Co raz mniej komentarzy, a to dla mnie brak motywacji...

ZAPRASZAM NA NOWEGO BLOGA! :) PIERWSZY ROZDZIAŁ JUŻ JUTRO WIECZOREM, A TERAZ MOŻECIE SIĘ ZAPOZNAĆ Z PROLOGIEM :)

http://no-cierres-ojos.blogspot.com/

tak bardzo szczęśliwa, gdy Leo strzela jak dawniej <3

18 komentarzy:

  1. Świetny rozdział ! :) /Gosia

    OdpowiedzUsuń
  2. Genialny rozdział <33
    Wkurza mnie Alexis i Ronaldo grrr xd
    Zachowanie kibiców, po prostu piękne. Wzruszyłam się to czytając. Jeszcze Leo :') <33
    Czekam na nowy :D

    OdpowiedzUsuń
  3. JAK TO CORAZ MNIE KOMENTARZY!?
    ŻAL. ;/ takie genialne blogi jak ten, powinny 'zatapiać się' od ilości komentarzy <333
    WŁOSY ANTONELLI? Kochana moja Argentynka <3<3<3
    A Leo jest cudowny :3 jakie to wszytsko słodkie i romantyczne < 333
    Dawaj kolejny bo zwariuję! *o* ♥

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak to nikt nie kontuzjowany a Jona :(:(:( i mój Neymar :(:(:( kurde moglas jakis mnie wplosc i ja bym nagadala Ronaldo i by się kurwa tak nie wymadrzal. Jezu czemu on tu był. będę miała traume do końca życia :-/ poza jednym efektem ubocznym JEST ZAJEBISCIE I CHCE WIĘCEJ <3<3<3<3<3

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny rozdział <3
    I nie przejmuj się małą ilością komentarzy, bo piszesz świetnego bloga! :*

    OdpowiedzUsuń
  6. nie przejmuj sie ilością komentarzy. to tak naprawde nie jest ważne. ważne jest to, że dajesz upust swojej wyobraźni, przelewasz swoje pomysły na wirtualne kartki papieru. czytelnicy na pewno są i beda Cie jak najlepiej potrafia motywowac do pisania nowych, swietnych rozdzialow. ;)
    + serdecznie zapraszam na kolejny odcinek mojego humorystycznego opowiadania o Realu Madryt, który ukazał się po dość długiej przerwie.
    kogo Ana zastanie w swoim biurze? i co tym razem szykują Królewscy? odpowiedzi na te i inne pytania na
    te-quiero-para-siempre.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetny rozdział ♥ Nie przejmuj się małą ilością komentarzy, bo piszesz naprawdę cudownego bloga *-*
    Wzruszyłam się czytając ten rozdział, po prostu wspaniały ♥ Ale Ronaldo i Alexis mnie wkurzyli -,-
    Czekam na następny ;*

    OdpowiedzUsuń
  8. Komentarze nie zawsze znaczą rzeczywistą liczbę czytelników ;)
    Piszesz świetnie i nie powinnaś się przejmować ich liczbą <3
    Cris w tym rozdziale mnie zirytował xd Tak samo jak Chile ;_;
    Cudowny rozdział, czekam na kolejny ♥

    OdpowiedzUsuń
  9. Ronaldo wrrr...
    A Cules to najlepsi kibice na świecie <3
    Messi <3
    Świetny rozdział <3
    /AdminkaXavi

    OdpowiedzUsuń
  10. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  11. Brakuje motywacji? Nie wiem, czego Ci tu brakuje, bo rozdziały są genialne. Blog nie jest taki przewidywalny, jak niektóre, co dodaje mu uroku :)
    Nie przejmuj się liczbą komentarzy, bo tak naprawdę to czytelników masz dużo dużo więcej :3 Ja też nie zawsze mogę napisać komentarz, czego żałuję ;_;
    No i jeśli takie pisanie jest spowodowane małą liczbą komentarzy to oby było ich jak najmniej, bo nie ma się czego czepić, wszystko jest idealnie <3

    OdpowiedzUsuń
  12. Świetny rozdział, informuj mnie o nowych, bo się wciągnęłam :)

    OdpowiedzUsuń
  13. głupi Cristiano, głupi Alexis.........
    dobrze, że odnalazła w sobie wolę walki :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Zapraszam do siebie http://barcaalways4ever.blogspot.com/ :) Bardzo mi zależy na Twojej opinii <3
    jak ja uwielbiam tego bloga ! on jest taki cudowny, jak wszystkie Twoje zresztą :D rozdział rewelacja ^^ i oby wszystko było dobrze !

    OdpowiedzUsuń
  15. świetny rozdział a ta mozaika, już sobie to wyobrażam <3

    OdpowiedzUsuń
  16. Jejku, świetny rozdział :)
    Świetni kibice, cudowny Leo, cudowna, silna Julia <3
    Genialny rozdział :) Czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń
  17. cudowne opowiadanie, cudowny rozdział, cudowny Leo i w ogóle wszystko tu jest cudowne! Czekam na następny! :*

    OdpowiedzUsuń
  18. Fantastyczny! Bardzo fajnie się to czyta :))
    /ASKOWA CZYTELNICZKA ♥

    OdpowiedzUsuń