PODKŁAD MUZYCZNY
Pomimo tego, że każdego poranka budziłam się w znienawidzonym miejscu, czułam się dobrze. Nawet pomijając fakt, że czuję się źle fizycznie i mam w sobie coraz mniej siły. Efektów ubocznych chemioterapii jest wiele, jednak to co z tego wyjdzie, może okazać się cudem. Ponieważ wierzę, że coś z tego wyjdzie... że nie umrę. Tylko dlatego, że są jeszcze tacy, którzy we mnie wierzą, a także jeden taki, który chce tego jeszcze bardziej niż ja. Chcąc nie chcąc, musiałam zmienić swoje nastawienie, bo to udowodniło mi, że mam dla kogo walczyć.
- Gotowa? - zapytał Leo wchodząc na salę z okrągłym pudełkiem w rękach - Wszystko załatwione. Wystarczy, że podpiszesz jakiś tam papierek.
Chciałam powiedzieć, że jestem gotowa, ale nie miałam chęci, by kłamać. Jestem spakowana i chętna, by spędzić ten weekend razem z Lionelem, jednak cząstka mnie nie jest przygotowana by pierwszy raz od miesiąca pobytu w szpitalu wyjść do świata, w dodatku przy Messim, którego oblegają fotoreporterzy. Od tych czterech tygodni zmienił się nie tylko mój stan fizyczny i psychiczny, ale mój wygląd. Wstydzę się tego, że moja głowa jest łysa. Kiedy mam czapkę, to wciąż widać. Z każdym nakryciem głowy - nie da się tego ukryć, jak i również nie da się nie zauważyć sztuczności, kiedy nakładam perukę.
Z niechęcią wsunęłam na głowę czapkę. Nie chciałam więcej marudzić, jednak wtedy Leo podszedł do mnie i ściągnął ze mnie nakrycie głowy.
- Jesteś piękna - pocałował mnie w czoło - Ale i tak mam coś dla ciebie - uśmiechnął się do mnie, ujmując moją twarz w dłoniach.
Otworzył tajemnicze pudełko i wyciągnął z niego perukę.
- To prawdziwe włosy, zafarbowane na twój kolor. - uśmiechnął się i ułożył je na mojej głowie.
Wstałam, by obejrzeć się w lustrze. Wyglądały naprawdę naturalnie i zupełnie tak jak te, których się pozbyłam.
- Dziękuję. - przytuliłam go, po czym pocałowałam delikatnie.
- Dziękuj Antonelli. Zgodziła się oddać trochę swoich włosów. To znaczy, ponad połowę. - zaśmiał się - Do tego doszła ta resztka twoich, którą ci ścieli. A teraz idziemy. - poklepał mnie po pośladkach, by mnie pośpieszyć na co pogroziłam mu palcem.
Zabrał walizkę i kilka toreb, a ja ubrana w czarne legginsy i zwiewną tunikę w kwiaty, oraz czarne conversy, ruszyłam za nim. Kiedy Lionel stał przy windzie, ja poszłam złożyć szybko jeden podpis i oddać klucze. Podpisałam, że wychodzę na dwudniową przepustkę i biorę całkowitą odpowiedzialność za swoje zdrowie i mnie samą. Nie musiałam tego czytać, żeby o tym wiedzieć. Po dwudziestu minutach jazdy czarnym jeepem należącym do Leo, zatrzymaliśmy się pod willą Lionela.
- Spokojnie, zatrudniłem sprzątaczkę i nie wygląda to tak tragicznie jak ostatnio. - uśmiechnął się Leo, otwierając mi drzwi od samochodu i pomagając mi wysiąść.
- Mam tylko nadzieję, że nie ma jej teraz w środku. - powiedziałam z uśmiechem, wieszając mu się na szyi.
- Planujesz coś? - zapytał szeptem i oparł swoją głowę o moją, popychając mnie przy tym na samochód.
- Obawiam się, że nie mam na to siły. - uniosłam brwi - Chodźmy już. - pośpieszyłam go i jakoś wyszłam spomiędzy Leo, a samochodu.
Poniekąd sama rozpoczęłam ten drażliwy dla nas temat, ale nie chciałam go dalej ciągnąć.
Leo zaniósł moje walizki na górę, do jego sypialni. Już chwilę później leżeliśmy na kanapie w salonie z ciepłą herbatą.
- Jak emocje przed Gran Derbi? - zapytałam kładąc rękę na jego torsie, zresztą tuż obok mojej głowy.
- Pierwszy raz nie mogę się skoncentrować przed klasykiem. - uśmiechnął się i popieścił moją dłoń.
- Pierwszy i ostatni! - zaśmiałam się - Mogłabym cię tak dekoncentrować, ale nie jeśli Barca ma na tym stracić.
- No proszę jaka przykładna Cule. - uśmiechnął się szeroko - A czekaj, czekaj... Cule? - udawał teatralne zamyślenie - Ty nie jesteś czasem socio?
- Nie.
- Więc będziesz - powiedział, po czym popatrzył na zegarek. - Za godzinę muszę jechać do hotelu i chcę cię tam jakimś sposobem zabrać, tylko będzie ciężko. Tam nie może być nikogo z zewnątrz. Nie możemy się... dekoncentrować. - specjalnie podkreślił ostatnie słowo.
- Dam radę, nie musisz mnie ze sobą zabierać - popatrzyłam mu w oczy.
- Ale co będziesz wtedy robić? Poza tym, nie. Musisz mieć kogoś, kto ci w razie czego pomoże. Tylko ja wiem jak. - uniósł brwi, chcąc się tym pochwalić.
- Załatw kogoś. Shakira? Ktoś, kto ma kontuzje? - wymieniałam.
- Shakira jest w Stanach, Pique ciągle narzeka, że nie ma mu kto gotować. Kontuzje ma tylko Tello, radziłbym nie ryzykować.
- W takim razie powodzenia w przemycaniu mnie. - uśmiechnęłam się - Idę się odświeżyć.
Odszukałam jedną z jakiś siedmiu łazienek w tym domu i wzięłam prysznic z letnią wodą, by pod zbyt wysoką temperaturą nie zasłabnąć. I tak wystarczająco ciężko było mi się utrzymać tyle czasu na nogach. Szybko się wytarłam, jednak moje roztargnienie nie dało o sobie zapomnieć, bo nie wzięłam ze sobą ciuchów na przebranie. Zeszłam na dół owinięta w ręcznik, a także bez peruki, jednak w tym samym czasie, gdy stawałam na schodek w połowie, poczułam na sobie czyjś wzrok. Choć mogłoby się wydawać, że to wzrok mojego współlokatora - to nie był on. To Alexis, który stał obok drzwi wejściowych. Był wyraźnie zdziwiony, gdy mnie zobaczył. Ja również. Szybko zawróciłam na górę. Wciąż bez ciuchów.
Lionel:
Oczywiście miałem pojęcie, jaką krzywdę wyrządził Sanchez Julii, a także wiedziałem, że ona nie będzie miała ochoty na rozmowę z nim, a nawet na patrzenie w jego obrzydłą twarz. Postanowiłem go jednak wpuścić, bo doceniałem, że nie zapomniał o koledze z dawnej drużyny.
- Czy wy...? - zapytał niepewnie Chilijczyk.
- Tak. - odpowiedziałem szybko.
- Wow. - zamknął oczy i wypowiedział powoli to krótkie słowo zdziwienia - Przecież wy się nienawidziliście.
- A wy się kiedyś uwielbialiście.
- I teraz nie jest inaczej. - podsumował.
- Hoho, stary. Wiele się zmieniło. - poklepałem go po plecach i zaprosiłem gestem do kuchni.
- No nie mów, że Julka tego nie zrozumiała. - zakpił, opierając się o lodówkę.
- Właśnie o tym mówię. - uniosłem brwi i ironicznie się uśmiechnąłem.
- Dobrze wie, jaki jest football. Nie mogłem zostać w Barcelonie tylko dla niej.
- Nie pożegnałeś się, zostawiłeś ją w najtrudniejszym momencie jej życia. Właśnie dlatego teraz nienawidzi ciebie, nie mnie. Wykorzystałem to. Tylko w trochę inny sposób, niż ty prawdopodobnie byś to rozegrał. Kocham ją odkąd ją pierwszy raz usłyszałem, a dzięki tobie wreszcie to zrozumiała. Dzięki, stary. - uśmiechnąłem się.
- Wzruszające. - udawał, że ociera łzy.
- Wynoś się, Sanchez. - powiedziała Julia wchodząc do kuchni, przy czym zjadając urwane z kiści winogrona. Miała na sobie czarne legginsy, te same co wcześniej i moją klubową koszulkę.
- Przepraszam. - podszedł do niej.
- Nie jesteś mi potrzebny. - odepchnęła go lekko - Odejdź, robi mi się niedobrze od twoich perfum.
Zaśmiałem się, przez co oczy Polki i Chilijczyka zwróciły się na mnie.
- Julka, zrozum. To była moja życiowa...
- Nie jesteś mi potrzebny. - przerwała mu, powtarzając wolniej to, co powiedziała wcześniej.
- Dobra, myślę, że wystarczy. - zaśmiałem się i niedowierzając machałem głową - Sanchez, idź grzać dupę u kogoś innego. Cristianowi przyda się towarzystwo.
Piłkarz posłusznie opuścił willę, na jego własne szczęście.
Julia:
Gerardo pozwolił Lionelowi, bym razem z nimi była na przedmeczowym krótkim zgrupowaniu, ale miałam być cicho. A Leo tak bardzo wtedy powstrzymywał się by na mnie nie patrzeć, że było to wręcz urocze. Mimo mojej obecności, Messi do szatni wszedł bardzo poważny i skupiony. Zajmowałam właśnie moje miejsce na trybunie VIP, tym razem wśród ludzi, których nie znałam. Było kilka WAGs, ale z tego gatunku, których nie lubię. Nuria, Vanessa i inne żony tych starszych, miały zająć miejsce w loży. Trafiłam idealnie, bo gdy usiadłam, zabrzmiał hymn Barcy. Razem z Cant Del Barca, w górę kibice unieśli kartki, układające mozaikę. To, co zobaczyłam przekroczyło moje najśmielsze oczekiwania. Na boisko weszli piłkarze i pan z dziesiątką na plecach szeroko uśmiechał się w moją stronę i bił brawa Cules. Co chwila spoglądałam i na Messiego i na ogromny napis wśród trybun "FORÇA JULIA", co oznaczało po katalońsku - "bądź silna, Julia". Wychyliłam się patrząc na wschodnią trybunę, na której siedziałam, a tam widniał kolejny napis "PODER DE FANS" - czyli "siła kibiców". Uroniłam łzę wzruszenia i podeszłam do barierki, by to obejrzeć raz jeszcze, zanim kartki znikną. Nie trwało to długo, dlatego przeniosłam swój wzrok na najlepszego piłkarza świata i uśmiechnęłam się do niego przez łzy. Jednak on już nie patrzył w moją stronę. Był skupiony. Za chwilę poda sobie rękę z każdym graczem Madrytu i będzie czarował na murawie.
*
W 16. minucie Leo przejął piłkę na 33 metrze i przeszedł z nią obok wszystkich piłkarzy, po czym oddał piękny strzał na bramkę. Niesamowicie szczęśliwy przebiegł obok mojej trybuny i odkrył koszulkę, którą miał pod klubową. A na niej nasze zdjęcie i podpis "t'estimo", również w języku katalońskim. Znaczyło to "kocham cię". Podbiegł do barierek trybuny, jakimś cudem się na nią wdrapał i pocałował mnie. Poczułam się zmotywowana do walki jak nigdy wcześniej.
*
Po zakończonym El Clasico, wynikiem 2:0 dla Barcelony po golu Lionela i Neymara, czekałam na piłkarzy w tunelu, na ławce obok szatni gospodarzy. Korzystając z wolnej chwili, wzięłam tabletki. Wtedy z szatni wyszedł Cristiano Ronaldo. Zmierzył mnie wzrokiem, kiedy ja przyglądałam się jego wypucowanej twarzy. Wyglądał jak lalka.
- Dziewczyna Messiego? - zapytał.
- Wolałabym określenie partnerka, albo cokolwiek innego. - odpowiedziałam oschle.
- Innego? Nowa dupa Messiego może być? - zaśmiał się.
- Nie myliłam się. - westchnęłam i skierowałam wzrok w bok.
- Z czym? - usiadł obok mnie.
- Nie myliłam się co do ciebie. Prostak. - popatrzyłam na niego i uniosłam brwi.
- Najbardziej prostacka osoba w odległości kilometra to nie nikt inny jak ty. - odpowiedział po chwili.
- Nie mam ochoty na rozmowy z zakochanym w sobie piłkarzem. - powiedziałam, po czym wstałam z ławki i postanowiłam wejść do szatni.
Zakryłam oczy, by nic mnie nie zaskoczyło i dopiero gdy barceloniści upewnili mnie, że teren czysty - zdjęłam dłoń z twarzy. Mój kochany Leo, zamiast do mnie wyjść, robił sobie zdjęcia z każdym po kolei. Oczywiście eksponując przy tym podkoszulek z moją fotografią.
- Leeeeeoooo! - zawołałam go.
- Co jest? - oderwał się od przeglądania zdjęć, gdy usłyszał mój głos.
- Nic, chce już stąd iść. Na zewnątrz stoi taki jeden narcyz, który podnosi mi ciśnienie. - zrobiłam minę zbitego psa.
- Najpierw zdjęcie! - zaśmiał się i stanął obok mnie. Ustawił kamerkę z przodu, a ja dałam mu buziaka w policzek, co zostało udokumentowane.
- Przebieraj się, panie mistrzu. - pośpieszyłam go z uśmiechem na twarzy.
Na końcu szatni dostrzegłam Alexisa. Zdaje się, że on nie zauważył mnie, dlatego szybko zajęłam się czymś innym. Jeszcze jego mi brakuje do kompletu zakochanych z wzajemnością futbolistów...
- Zapraszamy kogoś, czy spędzamy wieczór sami? - zapytał się mnie Messi na ucho.
Położyłam rozłożone ręce na jego ramionach.
- Sami. - odpowiedziałam cicho.
***
Wow, nie sądziłam, że tak ciężko będzie się pisać tego bloga. I nie sądziłam też, że tak szybko, bo jesteśmy w jego POŁOWIE! :) Tak, jeszcze siedem rozdziałów do końca.
Co raz mniej komentarzy, a to dla mnie brak motywacji...
ZAPRASZAM NA NOWEGO BLOGA! :) PIERWSZY ROZDZIAŁ JUŻ JUTRO WIECZOREM, A TERAZ MOŻECIE SIĘ ZAPOZNAĆ Z PROLOGIEM :)
Świetny rozdział ! :) /Gosia
OdpowiedzUsuńGenialny rozdział <33
OdpowiedzUsuńWkurza mnie Alexis i Ronaldo grrr xd
Zachowanie kibiców, po prostu piękne. Wzruszyłam się to czytając. Jeszcze Leo :') <33
Czekam na nowy :D
JAK TO CORAZ MNIE KOMENTARZY!?
OdpowiedzUsuńŻAL. ;/ takie genialne blogi jak ten, powinny 'zatapiać się' od ilości komentarzy <333
WŁOSY ANTONELLI? Kochana moja Argentynka <3<3<3
A Leo jest cudowny :3 jakie to wszytsko słodkie i romantyczne < 333
Dawaj kolejny bo zwariuję! *o* ♥
Jak to nikt nie kontuzjowany a Jona :(:(:( i mój Neymar :(:(:( kurde moglas jakis mnie wplosc i ja bym nagadala Ronaldo i by się kurwa tak nie wymadrzal. Jezu czemu on tu był. będę miała traume do końca życia :-/ poza jednym efektem ubocznym JEST ZAJEBISCIE I CHCE WIĘCEJ <3<3<3<3<3
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział <3
OdpowiedzUsuńI nie przejmuj się małą ilością komentarzy, bo piszesz świetnego bloga! :*
nie przejmuj sie ilością komentarzy. to tak naprawde nie jest ważne. ważne jest to, że dajesz upust swojej wyobraźni, przelewasz swoje pomysły na wirtualne kartki papieru. czytelnicy na pewno są i beda Cie jak najlepiej potrafia motywowac do pisania nowych, swietnych rozdzialow. ;)
OdpowiedzUsuń+ serdecznie zapraszam na kolejny odcinek mojego humorystycznego opowiadania o Realu Madryt, który ukazał się po dość długiej przerwie.
kogo Ana zastanie w swoim biurze? i co tym razem szykują Królewscy? odpowiedzi na te i inne pytania na
te-quiero-para-siempre.blogspot.com
Świetny rozdział ♥ Nie przejmuj się małą ilością komentarzy, bo piszesz naprawdę cudownego bloga *-*
OdpowiedzUsuńWzruszyłam się czytając ten rozdział, po prostu wspaniały ♥ Ale Ronaldo i Alexis mnie wkurzyli -,-
Czekam na następny ;*
Komentarze nie zawsze znaczą rzeczywistą liczbę czytelników ;)
OdpowiedzUsuńPiszesz świetnie i nie powinnaś się przejmować ich liczbą <3
Cris w tym rozdziale mnie zirytował xd Tak samo jak Chile ;_;
Cudowny rozdział, czekam na kolejny ♥
Ronaldo wrrr...
OdpowiedzUsuńA Cules to najlepsi kibice na świecie <3
Messi <3
Świetny rozdział <3
/AdminkaXavi
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńBrakuje motywacji? Nie wiem, czego Ci tu brakuje, bo rozdziały są genialne. Blog nie jest taki przewidywalny, jak niektóre, co dodaje mu uroku :)
OdpowiedzUsuńNie przejmuj się liczbą komentarzy, bo tak naprawdę to czytelników masz dużo dużo więcej :3 Ja też nie zawsze mogę napisać komentarz, czego żałuję ;_;
No i jeśli takie pisanie jest spowodowane małą liczbą komentarzy to oby było ich jak najmniej, bo nie ma się czego czepić, wszystko jest idealnie <3
Świetny rozdział, informuj mnie o nowych, bo się wciągnęłam :)
OdpowiedzUsuńgłupi Cristiano, głupi Alexis.........
OdpowiedzUsuńdobrze, że odnalazła w sobie wolę walki :)
Zapraszam do siebie http://barcaalways4ever.blogspot.com/ :) Bardzo mi zależy na Twojej opinii <3
OdpowiedzUsuńjak ja uwielbiam tego bloga ! on jest taki cudowny, jak wszystkie Twoje zresztą :D rozdział rewelacja ^^ i oby wszystko było dobrze !
świetny rozdział a ta mozaika, już sobie to wyobrażam <3
OdpowiedzUsuńJejku, świetny rozdział :)
OdpowiedzUsuńŚwietni kibice, cudowny Leo, cudowna, silna Julia <3
Genialny rozdział :) Czekam na następny :)
cudowne opowiadanie, cudowny rozdział, cudowny Leo i w ogóle wszystko tu jest cudowne! Czekam na następny! :*
OdpowiedzUsuńFantastyczny! Bardzo fajnie się to czyta :))
OdpowiedzUsuń/ASKOWA CZYTELNICZKA ♥