Każdego dnia dziękowałam Lionelowi za to, co dla mnie robił. Był moją dobrą wróżką; spędziliśmy cały miesiąc w Nowym Jorku, potem wyjechaliśmy do Amsterdamu, gdzie byliśmy przez półtora miesiąca, a kolejne tyle mieszkaliśmy w Rosario. W każdym z tych miejsc zobaczyłam właściwie wszystko co się dało, codziennie Leo zabierał mnie w ciekawe miejsca. Nie zabrakło też dni, w których jak lenie spędzaliśmy całe dnie w łóżku, oglądając filmy. Robił wszystko, bym mogła zapomnieć o tym co mnie czeka i wychodziło mu to idealnie. Nie rozmawialiśmy o mojej chorobie, jednak i ona dawała swoje znaki. Czułam się wprawdzie dobrze, idealnie wręcz, jednak zdarzały mi się krwotoki z nosa, czy omdlenia. Znacznie gorsze były ataki. Jestem uzależniona od Lionela i nawet jego chwilowy brak doprowadzał mnie do robienia okropnych rzeczy. Kiedy nie było go przy mnie, czułam się samotna już na zawsze. Wówczas przypominałam sobie, że wkrótce umrę. W ataku złości, niszczyłam wszystko co się dało; wywróciłam sypialnię w hotelu do góry nogami, przy tym tłukąc kilka ogromnie wartościowych rzeczy. Działo się to, kiedy Lionel wychodził do recepcji na dosłownie dziesięć minut. Mogłam mu obiecywać, że tego nie zrobię, ale to było silniejsze ode mnie. Dopiero gdy byliśmy w Rosario, nie działo się już nic podobnego. Wokół mnie była rodzina Messiego, która wspierała mnie równie mocno jak mój partner. Od miesiąca krążymy po Brazylii i tutaj jest trochę gorzej. Są Mistrzostwa Świata i oczywiście zjawiam się na każdym meczu, ale nie na treningu. Selekcjoner i tak zrobił ogromny uczynek, pozwalając mi mieszkać z Lionelem na zgrupowaniu. Gdyby nie to, miałby zabroniony kontakt ze mną, by całkiem skupić się na rozgrywkach. Przez ostatni tydzień, w związku z jutrzejszym finałem, w którym zagra Argentyna z Hiszpanią, Lionel był bardzo zabiegany, toteż wciąż towarzyszyła mi Shakira. Znałam ją z Barcelony, nie miałyśmy specjalnie dobrego kontaktu. Nasza znajomość ograniczała się do wspólnego kibicowania na meczach Barcy, ale teraz jestem jej ogromnie wdzięczna, że jest przy mnie. Zwłaszcza teraz, gdy czuję się o wiele gorzej.
- Leo powinien już być... - wytarłam łzy, siedząc na łóżku i patrząc w okno.
- Zaraz będzie - uśmiechnęła się pokrzepiająco blondynka - Czemu płaczesz? - zapytała cicho, siadając obok mnie.
Milczałam. Prawda była taka, że w tajemnicy przed wszystkimi, zrobiłam badania. Ostatnimi czasy jestem osłabiona i mam nieznośny ból głowy, a wiem, że tak być nie powinno. To trwa odkąd przyjechaliśmy do Brazylii, dlatego też nie chcę martwić Lionela. Chcę, żeby teraz to on spełnił swoje marzenie i wygrał Mistrzostwa świata.
Usłyszałam, że drzwi się otwierają, lecz z tego miejsca nie mogłam zobaczyć, kto wszedł do środka. Shakira wstała i ruszyła w ich stronę, wyraźnie ucieszona. Słyszałam szept, o ile się nie myliłam Sergio Aguero, ale nie mogłam zrozumieć, co mówi. Po chwili moim oczom ukazał się Lionel. W stroju treningowym reprezentacji i kwiatami w ręce wyszedł naprzeciw mnie z szerokim uśmiechem na twarzy. Tak już na mnie działał, że odwzajemniłam uśmiech. Wtedy Leo podszedł bliżej, a Shakira robiła nam zdjęcia. Już wiedziałam, co chce zrobić. Kleknął przy łóżku i wyciągnął pudełko z pierścionkiem.
- Wyjdziesz za mnie? - zapytał z tym cudownym uśmiechem wymalowanym na twarzy.
- Tak. - odpowiedziałam rozpromieniona, powstrzymując się od płaczu.
Aguero i Shaki bili nam brawa, kiedy Lionel wkładał mi pierścionek na palec, a potem delikatnie całował.
- To ja już będę wracać do Gerarda. - oznajmiła piosenkarka.
- Ja też spadam, zakochańce - zdecydował Kun.
Drzwi się zamknęły.
- Przyszedł do ciebie jakiś list, był na recepcji.
Przełknęłam głośno ślinę.
- Podasz mi go? - poprosiłam z wymuszonym uśmiechem.
Po chwili miałam w ręku kopertę z wynikami badań, uznałam jednak za stosowne wrócić teraz do tematu oświadczyn, więc odłożyłam ją na bok i mocno przytuliłam Leo.
- Kocham cię. - powiedziałam.
- Ja ciebie też - zaśmiał się - Zaraz mnie udusisz.
Puściłam go, jednak jeszcze przez chwilę z uśmiechem patrzyłam mu w oczy.
- To są wyniki badań - powiedziałam cicho, podnosząc przesyłkę.
- Jakich badań?!
- Zrobiłam je przedwczoraj w klinice. Ostatnio trochę źle się czuję. - opuściłam głowę.
- Dlaczego mi nic nie powiedziałaś?
Milczałam. Otworzyłam kopertę, a Leo wciąż patrzył na mnie mrużąc oczy.
- Przestań - powiedziałam stanowczo, zanim wyciągnęłam wyniki.
Leo wyrwał mi je z ręki.
- W związku ze złym stanem pańskiego organizmu prosimy o jak najszybszą wizytę w naszej klinice. Obce organizmy przedstawiające się jako rak, wtargnęły także do pańskiego mózgu. Wizyta będzie kluczowa w celu ustalenia dalszych działań. - czytał bardzo powoli, pozwalając przyswoić sobie te ciężkie informacje.
Oparłam się o ścianę i schowałam twarz w dłoniach.
- Dlaczego tak szybko? - krzyczałam szlochając - Nie chcę umierać!
- Dzwonię do tego lekarza, niech tu przyjdzie. - mówił oszołomiony.
Poczułam ogromną ochotę wyżycia się na czymś. Opamiętałam się i przytuliłam Leo.
- To jeszcze nie teraz, uspokój się. Jeszcze nie umierasz.
- To właśnie teraz. Teraz mam raka mózgu.
Nie odpowiadał. Krzyczałam i piszczałam mimowolnie, a Leo nie potrafił mnie uspokoić. Wkroczyłam w tę fazę zdenerwowania, że oderwałam się od niego i pobiegłam do szafy. Otworzyłam z hukiem drzwi i wyrzucałam wszystkie ubrania. Półki nie były umocowane, więc i nimi rzucałam o podłogę. Ściągnęłam wszystkie obrazy ze ścian, a wtedy Lionel wybiegł z pokoju. Kiedy opróżniałam szafki nocne, do pokoju wszedł Messi z Aguero. Szybko mnie złapali i położyli na łóżko.
- Dzięki stary. - powiedział Messi, a Sergio opuścił pokój.
*
następnego dnia
Po wizycie wszystko było jasne i jak zwykle miałam rację. Umrę szybciej niż się tego spodziewałam. Cztery miesiące wcześniej. Mając policzone dni, było nawet łatwiej niż teraz, kiedy wiem tylko że 'w najbliższym czasie'. To może być dzisiaj, a może być za tydzień.
- Zdecydowałem. Nie zagram dzisiaj. Dzisiaj weźmiemy ślub. - oznajmił Messi wychodząc z łazienki.
Wyśmiałam go.
- Zagrasz, nie ma nawet takiej opcji. - powiedziałam słabo.
- Nie, muszę tutaj z tobą być.
- Nie chcę żebyś patrzył jak umieram. Chcę być sama.
- Nie umrzesz dzisiaj. - powiedział zdziwiony.
Przygryzłam wargi, bo nie chciałam mu tego mówić. Nigdy nie umierałam i nie wiem, jakie to uczucie, jednak czuję się jakbym już wyszła ze swojego ciała. Spodziewałam się śmierci.
- Tym bardziej nie zagram - przekonywał.
- Zrób to dla mnie. - powiedziałam cicho.
Chwilę się zastanawiał. Po chwili położył się obok mnie i oznajmił mi, że wybiegnie na murawę.
- I tak będziesz jeszcze żyła - uznał, otulając mnie mocniej.
Znów milczałam.
- A co z tym ślubem? - przerwałam ciszę.
Leo leżał za moimi plecami, lecz słyszałam jak pociąga nosem. Płakał.
- Weźmy go. Jeśli chcesz.
- Gdybym nie chciała, to nie przyjęłabym twoich oświadczyn.
Argentyńczyk podniósł się z łóżka i wykonał telefon do urzędu cywilnego.
Mnie wówczas zmorzył sen.
*
perspektywa Lionela
Długie brązowe loki opadały swobodnie bo jej delikatnych ramionach. Na głowie miała wianek, który komponował się z jej urodą. Suknia ślubna rozłożyła się na całe łóżko, które ozdobione było kwiatami. Być może to nie był ślub jej marzeń, ale nie mogłem zrobić więcej. Chciałem, byśmy pobrali się w Barcelońskim kościele, ale czas nie pozwolił. Zawarcie małżeństwa w pokoju hotelowym nie było czymś, czego oczekuje kobieta. Mimo wszystko, byłem zadowolony, że tak to wyszło. Pojęcia nie mam, jakim cudem Shakira tak szybko znalazła odpowiednią sukienkę dla Julii, ani jak koledzy z reprezentacji tak ładnie udekorowali nasz pokój. Równie mocno dziwiło mnie, że do jednego apartamentu zdołało wejść jakieś pięćdziesiąt osób. Byli wszyscy piłkarze Barcy, jacy akurat zatrzymali się w Rio de Janeiro, a więc ci z reprezentacji Hiszpanii, ale również Jonathan dos Santos czy Alexis, którzy przyjechali ten mecz jedynie obejrzeć.
- Proszę o ciszę. Czas zacząć uroczystość - krzyknął ksiądz.
Stanąłem obok Julki, która nie dałaby rady stać i została na łóżku. Obok mnie stał Kun i Shakira, nasi świadkowie.
- Julio i Lionelu - zwrócił się do nas ksiądz, kiedy nastała cisza - Czy chcecie dobrowolnie i bez żadnego przymusu zawrzeć związek małżeński?
Popatrzyliśmy się na siebie i opowiedzieliśmy chórem 'tak'.
- Czy chcecie wytrwać w tym związku w zdrowiu i chorobie, w dobrej i zlej doli, aż do końca życia?Uśmiechnąłem się pokrzepiająco w stronę Julki i odpowiedzieliśmy znów to samo.
- Czy chcecie z miłością przyjąć i po katolicku wychować potomstwo, którym was Bóg obdarzy?
- Chyba nie zdążymy - powiedziała moja narzeczona uśmiechając się, na co goście się zaśmiali - Tak. - dodała po chwili.
- Tak - potwierdziłem.
- Świetnie. Proszę powtarzać za mną. - podyktował ksiądz - Ja Lionel Andres Messi, biorę sobie ciebie Julio Kulawik za żonę.
- Ja Lionel Andres Messi, biorę sobie ciebie Julio Kulawik - mówiłem patrząc jej prosto w oczy. Zaśmiała się lekko, a ja wysłałem jej pytające spojrzenie.
- Uwielbiam jak wymawiasz moje nazwisko z tym swoim hiszpańskim akcentem.
Zaśmiałem się.
- Ekhm... I ślubuję ci miłość
- I ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską, oraz że cię nie opuszczę aż do śmierci.
Dwa ostatnie słowa Julia wymówiła razem ze mną.
- Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący, w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci - zadyrygował duchowny.
Powtórzyłem po nim szybko i z uśmiechem wymalowanym na twarzy.
- Teraz pani. Proszę powtarzać za mną. Ja, Julia Kulawik biorę sobie ciebie Lionelu Messi za męża.
- Ja, Julia Kulawik, biorę sobie ciebie Lionelu Messi za męża i ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską, oraz że cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący, w Trójcy Jedyny i wszyscy święci.
- Proszę założyć obrączki.
Zapłakana Shaki podała mi obrączki i nałożyłem jedną na palec Julki. Ksiądz cicho podpowiedział mi co mam powiedzieć.
- Żono przyjmij tę obrączkę jako znak mojej miłości i wierności, w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego.
To samo zrobiła Julia.
- Ogłaszam was mężem i żoną.
W pokoju rozległy się huczne oklaski, a ja pocałowałem Julię.
*
Wieczorem, Finał Mistrzostw Świata, Argentyna - Hiszpania
komentatorzy
- Niecodzienna sytuacja na boisku Stadionu Narodowego w Rio de Janeiro. Do linii bocznej przywołany jest Lionel Messi, zdaje się że przekazana mu będzie jakaś ważna informacja.
- Tak, wydaje mi się, że to może mieć jakieś powiązanie z tym o czym dzisiaj w prasie głośno. Otóż, proszę państwa, do mediów wyciekły informacje jakoby Messi od dłuższego czasu spotykał się z kobietą nieuleczalnie chorą na białaczkę. Dzisiaj wyciekły zdjęcia z ich ślubu, który wzięli w hotelu.
- No i niestety chyba to właśnie o to chodzi... Lionel Messi opadł na ziemię i... płacze. No przykry ten widok szczególnie dla fanów Argentyńczyka, ale myślę że to jest kolejny powód by tego człowieka podziwiać. Piękna historia, na prawdę, myślę, że niejedna kobieta chciałaby umrzeć u boku takiego człowieka!
- Myślę, że trzeba jeszcze chwilę zaczekać na jakąś konkretną informację. To nie musi być to.
- Tak, to oczywiście nie są oficjalne informacje jednak, jeżeli Leo Messi w taki sposób i w takim miejscu wylewa łzy, to musi się coś dziać. No, ale proszę państwa mecz toczy się dalej!
- Właśnie, musimy teraz na tym się skupić, bo mamy 44 minutę spotkania, a wciąż 0:0.
(...)
- Witamy państwa w drugiej części finałowego spotkania i zapraszamy na - miejmy nadzieję - emocjonujące czterdzieści pięć minut!
- Muszę jednak powitać państwa smutnymi wieściami. Dla tych, którzy dopiero włączyli mecz: w końcówce pierwszej połowy Lionel Messi płakał przy linii bocznej. Mamy już oficjalną informację i potwierdziły się twoje spekulacje. Partnerka Lionela Messiego po miesiącach walki z rakiem, zmarła godzinę temu. Wysyłamy szczere kondolencje do Argentyńczyka, a także ich rodziny.
- Ale proszę państwa! Cóż za oddanie tego zawodnika! Choć mogłoby się wydawać, że opuści on boisko, kontynuuje mecz!
(...)
- 89. minuta, Di Maria podaje do Messiego. Messi, Messi, Messi! Jest przy nim dwóch zawodników, dotyka piłki Leo i rusza lewą stroną. Wymija Pique i zagrywa do Aguero. Aguero z powrotem do Messiego i GOOOOOOOOOOOOOOL!!!!!!!! GOL PROSZĘ PAŃSTWA!!!!!!
- GOOOOOOOOOOOL! NIEPRAWDOPODOBNE, GENIUSZ FUTBOLU!!! 90 MINUTA I 1:0 DLA ARGENTYNY, ARGENTYNA MISTRZEM ŚWIATA!! DZIĘKUJEMY CI BOŻE ZA MESSIEGO, ZA PIŁKĘ NOŻNĄ! ZA TE EMOCJE!
- ARGENTYNA MISTRZEM ŚWIATA, UDAŁO SIĘ!
- I teraz Messi, unosi swoją koszulkę. "no me olvides, de mi cuando te has ido, Julia!'. Widzicie państwo, jak stoi na boisku bezsilny. Nie cieszy się, nie potrafi, ale DZIĘKUJEMY LEO!! DUMA ARGENTYNY, BRAWO!!
*
Miały być jeszcze dwa czy trzy rozdziały, ale nie potrafiłam ich napisać więc ukróciłam do jednego. Nie skomentuje go, bo jestem na siebie wręcz zła, że tak mi ostatnio pisanie nie wychodzi. No i to jest już koniec... wow. Nie sądziłam, że kiedyś skończę bloga. Co prawda, skończyłam torturę, ale bałam się że tego nie dam rady. Wiele razy zaczynałam blogi i przestawałam w połowie. Ale myślę, że to głównie zasługa komentujących. :) Kiedy ich nie ma, to nie ma dla kogo pisać, a tak jest lepiej. Dziękuję za każdy jeden komentarz i za ponad 6 tysięcy wyświetleń. To opowiadanie wśród wszystkich moich, cieszyło się największą popularnością, co bardzo mnie cieszy, bo było dla mnie najważniejsze. Mam wrażenie, że wybrałam ciężki temat do pisania o nim, ale chyba dałam radę. A czemu najcięższy? Usłyszałam taką radę, że najlepiej pisze się o tym, co się dobrze zna. Nie mam pojęcia o białaczce, ani o miłości. Jednak temat 'rak' tak mnie intryguje, że uznałam, iż o tym właśnie napiszę. Może nie sama białaczka mnie zastanawia, a bardziej odczuwam podziw do ludzi na nią chorujących. To dla mnie wielcy ludzie, ale nawet nie mogę wpaść na to, czemu mnie tak intrygują. Do tego, była też inspiracja filmem. Z początku "Ósmoklasiści nie płaczą", po którym pomysł się narodził. Następnie "Now Is Good", po którym trochę go zmodyfikowałam. No i tak, super długa mowa końcowa miała być na epilogu i nie wyszło. :(
Dziękuję i zapraszam do zakładki "Moje blogi", bo tam trochę ich na was czeka. :)
P.S: Od razu informuję: w ciągu tygodnia kończę no-cierres-ojos.blogspot.com, a potem zapraszam na bloga o Leonelli (after-all-this--time.blogspot.com).
Boże...
OdpowiedzUsuńDziewczyno...
Za tego bloga przyznaję Ci nobla, złotą piłkę, oscara i nie wiem co jeszcze!
Kurde, poryczałam się.. Tak pięknie opisałaś ślub, finał MŚ... Wgl. Ten blog był mega wspaniały, piękny, wzruszający.. Uwielbiam Cię.. Nie przypuszczałam, że zakocham się w blogu, w którym Leo nie jest z Antonellą... Na samym początku pomyślałam "Leo bez Antonelli? Przecież ja nie dam rady tego bloga czytać" a mimo takich myśli, nie potrafiłam przestać i zaczęłam się od tego opowiadania uzależniać.. A wiesz dlaczego? Bo ty jesteś zajebista w tym, co robisz. Gdybyś chciała, to nawet napisałabyś bloga, w którym Leo jest gejem, a ja i tak bym się w nim zakochała, ponieważ to, w jaki sposób piszesz jest zajebiste, piękne i wgl.! Na pewno wrócę do tego bloga nie raz, bo tak pięknie przedstawiłaś w nim chorobę i miłość.. Chciałabym pisać tak genialnie jak ty, lecz niestety nie jest mi to dane.
Obiecaj mi jedno.
W przyszłości masz zostać pisarką. Wysyłać mi swoje książki z autografami i przepustki na rozmowy z wielkimi pisarzami, bo mogę się założyć, że zaliczałabyś się do nich.
KOCHAM CIĘ!
Piszę to po raz kolejny pod Twoim blogiem i napisze to nie raz pod pozostałymi ;)
Dziękuję, że dałaś mi siebie poznać jako pisarkę opowiadań ♥
Jesteś moim mentorem ;*
Czekam na epilog ♥
Dobranoc ;*
Zdecydowanie robię screena i wrzucam do folderu z najcudowniejszymi komentarzami, jakie kiedykolwiek dostałam. ♥ Dziękuję! Nawet nie wiesz jak mi się teraz japa do komputera cieszy. :) Nawet nie wiem, co napisać, zatkało mnie. A może to, że Ty piszesz znacznie, znacznie lepiej i musisz w to uwierzyć! Dane jest Ci pisać i przestań wątpić. :) A ja Cię kocham za ten komentarz, jej. ♥
UsuńŚwietny rozdział, genialne opowiadanie, chociaż nie czytałam od początku, bo trochę późno wysłałaś mi info, a nie lubię tak wracać do poprzednich jak już wiem, co było dalej, także tego. Szkoda tylko, że tak smutno się skończyło, ale w sumie to jakaś odmiana od takich szczęśliwie się kończących, bo tylko takie poza jednym do tej pory czytałam.
OdpowiedzUsuńNigdy przenigdy nie ryczałam na rozdziale. Co prawda kiedyś łza zakręciła się w oku, ale teraz to zupełnie co innego. Rozdział jest świetny, wzruszający, chociaż miałam nadzieję, że Leo z wkurzenia strzeli chociaż hattricka :D To, jak piszesz jest cudowne, przemawia do serca...
OdpowiedzUsuńAż się popłakałam i się rozmazałam ;_; Tyle się działo w tym rozdziale ;_;
OdpowiedzUsuńBiedny Leo, szkoda mi go. Szkoda także że Julka umarła :( Jeszcze dobiłaś ją tym rakiem mózgu. :(
Nawet nie mam siły wysilić się na wymyślenie dłuższego komentarza, bo zalewam klawiaturę ;-;
Świetnie piszesz, uwielbiam ♥
Popłakałam się ;_; Świetnie piszesz. Ostatni rozdział był fantastyczny, jedyny w swoim rodzaju. Masz bardzo ciekawe pomysły np. ten komentator. W przyszłości może napiszesz książkę ? Na pewno będzie cudowna, tak jak twoje blogi ♥
OdpowiedzUsuńPs. Mam nadzieje że finał MŚ zakończy się takim wynikiem :)
Świetny . Szkoda ze ostatni . ;( dziewczyno co Ty zrobiłaś uśmierciłaś Julie !!! Smuteg . Płacze . ;( /paula181222
OdpowiedzUsuńNo i się popłakałam..
OdpowiedzUsuńŚwietne to opowiadanie, masakra <3
Szkoda, że to wszystko tak musiało się skończyć.. Wiadome było, że Julia nie przeżyje ale nie sądziłam, że tak mną to wstrząśnie...
Jak sobie wyobraziłam Leo, który płacze, ale jednocześnie zdobywa gola i mistrzostwo świata, jeeeej ♥
Leo najwspanialszy <3
Będę tęsknić za tym blogiem.. Chyba nie pozostało nic innego jak podziękować Ci za tego bloga! :) / Karolina Alves
Płakać nie płakałam, ale łezka się w oku zakręciła.
OdpowiedzUsuńmyślałam, że po tym ślubie trochę dłużej pożyje, no ale cóż, przynajmniej Leo nie musiał patrzeć jak odchodzi.
Bardzo świetny blog :)
Jeju poryczałam się :c
OdpowiedzUsuńNie myślałam, że ona tak szybko odejdzie. Myślałam, że jeszcze po tym ślubie pożyje troszkę... Gdy czytałam to co mówili komentatorzy do końca miałam nadzieję, że jednak ona żyje. Strasznie żal mi było Leo :( Pięknie to zakończyłaś. Uwielbiam czytać twoje blogi, masz niesamowity talent.
Chciałabym ci z całego serduszka podziękować za taki wspaniały, cudowny i wzruszający blog. ♥
Wiedz, że to było coś pięknego <333 Będę tęsknić za tym blogiem :'(
Czekam na epilog, bo tylko to mi zostało ;c
Piekny, cudowny, genialny rozdzial ! <3
OdpowiedzUsuńUwielbiam takie blogi, kiedy jeden z glownych bohaterow choruje na raka badz jakas inna nieuleczalna chorobe,bo emocje na koncu sa niesamowite ! :) Caly blog byl swietny, nikt nie porzaluje, ze go czytal :)
I ryczę ;_______;
OdpowiedzUsuńPiękny rozdział <3 Ale bardzo smutny :((
Cały blog był genialny i bardzo szkoda, że to już koniec :(
Piękny, ale zarazem bardzo smutny rozdział :( <3
OdpowiedzUsuńKocham tego bloga i szkoda, że się tak skończył...
Pewnie jeszcze nieraz tutaj wrócę, by od nowa przeżywać historię Julii i Leo <3
Genialnie piszesz :)
I sobie płaczę ...
OdpowiedzUsuńCudowny rozdział i szkoda, że ostatni.. <3
Bardzo byłam przywiązana do tego bloga, piszesz fantastycznie :)
Wszyscy piszą takie długie komentarze.. a mi zabrakło słów. Ten rozdział jest taki piękny. <3 Pokazuje, że prawdziwa miłość przetrwa wszystko, że jeśli się kogoś kocha, to w zdrowiu i chorobie. Tak jak Leo i Julia. Ich miłość jest dla mnie obrazem takiej prawdziwej, silnej miłości. Nie wiem, co napisać. Uwielbiam tego bloga <3 Jest wzruszający, piękny i co najważniejsze taki prawdziwy.
OdpowiedzUsuńprzepiękny rozdział, popłakałam sie, cieszę się, że wzięli ślub chociaż miałam cichą nadzieje, że uda jej się wygrać no nic. Opowiadanie było świetne, jedne z lepszych które czytałam, na prawde rewelacja :)
OdpowiedzUsuńRozbeczałam się. Normalnie wzięłam i się rozbeczałam.
OdpowiedzUsuńDosłownie jak na "Ósmoklasiści nie płaczą".
CUDOWNY ♥
Matko Święta. Jakie to smutne...I kolejny blok zakończony tragicznie, mimo wszystko był świetny *O* <3
OdpowiedzUsuńbrak mi slow...
OdpowiedzUsuń